OKS Start Otwock vs SEMP Warszawa 3:5 (1:2; 0:1; 1:1; 1:1)
Nie drażnić lwów !
Tropikalny upał zrazu uśpił czujność młodych piłkarzy SEMP-a. Po stałym fragmencie gry piękną główką popisał się napastnik gospodarzy i Start objął prowadzenie. Chwilę później zbłąkana piłka trafiła także w słupek. Otwocczanie zapomnieli jednak o żelaznej zasadzie obowiązującej na każdym safari: pod żadnym pozorem nie wolno drażnić lwów!
Nieważne, że status uzdrowiska utracił w 1967, a dzisiaj znajduje się niestety w czołówce rankingu polskich miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. Otwock powitał nas upałem godnym czasów największej świetności popularnego przed wojną letniska, z którym w kategorii temperatur rywalizować mogły wśród kurortów chyba tylko położone na skalistym brzegu Dniestru Zaleszczyki (po drugiej stronie była już Rumunia), a elegancją ustępował bodaj tylko najmodniejszemu wówczas Truskawcowi w powiecie drohobyckim.
Wąskie boisko orlika położonego nieopodal głównego obiektu Startu mocno utrudniało kombinacyjną grę skrzydłami. Dlatego drużyny starały się przerzucić długim podaniem linię pomocy, a wysunięci harcownicy szukali szczęścia na przedpolu przeciwnika. Ten styl gry wybitnie pasował Nikiemu, który przez cały mecz siał postrach pod bramką Otwocka.
Właśnie tak padło pierwsze trafienie dla SEMP-a: długi wykop Łukasza, przytomna główka Nikiego i piłkę w siatce umieścił Kacper. Już po chwili groźnie dośrodkowywał Rosi, ale niestety nikt z napastników nie sięgnął piłki. Na drugą bramkę nie trzeba było jednak długo czekać: piłkę z Nikim wymienił Kacper, a wynik na 2:1 podwyższył Alex. Pod koniec 1. kwarty groźnie kontratakował jeszcze Start, ale na szczęście piłka minimalnie minęła słupek.
Po chwili wytchnienia w cieniu sosnowego zagajnika drużyny wróciły na boisko. Moment rozprężenia w szeregach gospodarzy tym razem bezwzględnie wykorzystali piłkarze gości: drogę do bramki utorował Nikiemu najmniejszy na boisku Luti i tak padł kolejny gol dla SEMP-a. W tej kwarcie wypada odnotować jeszcze groźny strzał z daleka Patryka.
Że to nie wpadło!!? – na samym początku 3. kwarty, wykonując rzut rożny, Rosi dostrzegł lukę przy słupku. Bramkarza próbował zaskoczyć rogalem, którego nie powstydziłby się sam Deyna. Niestety piłkę z linii bramkowej zdołał wybić czujny obrońca Startu.
Teraz do odrabiania strat rzucili się gospodarze. Łukasz i cała formacja obronna walczyli wytrwale, ale mimo to piłka w zamieszaniu dosięgła jednak celu i otwocczanie cieszyli się z drugiego w tym dniu gola. Start nie ustawał w atakach. Okres przewagi gospodarze udokumentowali jeszcze poprzeczką.
Końcówka tej kwarty należała już jednak do SEMP-ów. Najpierw w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Kamil po precyzyjnym podaniu Rosiego. Co prawda przestrzelił, ale już po chwili w polu karnym „zatańczył” Niki i chociaż bramkarz zdołał odbić piłkę po jego strzale, to przy dobitce Wiktora nie miał już żadnych szans. Wiktor strzelił gola główką także w kolejnej akcji. Niestety arbiter tego trafienia nie uznał.
W ostatniej odsłonie meczu bramkę dla SEMP-ów po podaniu Wiktora zdobył jeszcze Kamil. Gospodarze odpowiedzieli jednym golem, ale upał zrobił swoje i na więcej nie było ich już tego dnia stać. Mecz zakończył się zatem wynikiem 5:3 dla SEMP-a.
Po sportowych zmaganiach przyszła pora także na miłą uroczystość i coś słodkiego. Piłkarze odśpiewali chóralne sto lat naszemu kamerzyście Panu Waldkowi (w cywilu tata Kamila), który obchodził tego dnia urodziny. – W górę go! – zakomenderował trener Kamil. Odważni się jednak nie znaleźli…
(Redakcja JL)
Komentarze